Mango lassi, słynny indyjski koktajl, to jeden z najważniejszych towarów eksportowych Indii. Na świecie zrobił karierę porównywalną chyba tylko z popularnością filmów Bollywood, jogi i chicken tikka masala! Nic dziwnego – to przepyszny, zdrowy napój, który równie dobrze gasi pragnienie, jak i… ogień płonący w ustach po zjedzeniu najbardziej pikantnych dań kuchni indyjskiej. Jak przyrządzić go w domu?
Mango lassi pokochałam, jak miliony podróżników, już w pierwszych dniach mojej pierwszej wizyty w Indiach. Gęsty i aksamitny, lekko słodki i odrobinę słony, od pierwszych chwil był dla mnie nie tylko pysznym napojem, ale i najlepszym deserem, wygodną przekąską podczas zwiedzania, a także sposobem na poznawanie lokalnych zwyczajów, przepisów i… ludzi, którzy przygotowywali mi go nawet bezpośrednio na ulicy. Dokładnie tak! Bo zamawiam go nie tylko w kawiarniach i restauracjach, ale i z wózków ustawionych bezpośrednio na szalonych ulicach indyjskich miast lub tamtejszych pięknych plażach. Nigdy mi nie zaszkodził i nigdy się nim nie zatrułam, choć warunki, w których był przygotowywany, daleko odbiegały od akceptowalnych z punktu widzenia naszych wyśrubowanych europejskich standardów higienicznych. Dlaczego? Chodzi o czas! Im mniejszy, weźmy to w cudzysłów, “lokal gastronomiczny”, tym napój jest świeższy! W restauracjach może poczekać na klienta kilka godzin w lodówce, ale na ulicy musi być zawsze przygotowany na bieżąco: owoce są krojone i miksowane przy nas, a jogurt świeży.
Odżywcza wartość mango lassi to materiał na poważną rozprawę naukową. Jednak jego potencjał prozdrowotny da się opisać w kilku słowach: owoce, jogurt, egzotyczne przyprawy. Bo mango lassi składa się tylko z kilku składników, za to wszystkie robią cuda dla organizmu. A to, że występują łącznie, wpływa dodatkowo pozytywnie na stężenie cukru we krwi! Nie mówiąc o tym, jak sprytnie oryginalne indyjskie mango lassi pomaga zachować odpowiedni poziom minerałów w organizmie. Jak to działa?
Już wyjaśniam. Mango to owoc pełen karotenu, który czyni skórę promienną, uodparnia ją na działanie promieniowania słonecznego i… poprawia koloryt opalenizny. Ma też dużo witamin, ale potraktujmy to jako miły bonus ;). Jogurt, jako napój sfermentowany, wspiera florę bakteryjną jelit, dodając jej wigoru i przyspieszając trawienie, co działa z kolei na niekorzyść niepożądanych bakterii gnilnych. Jelita uzdrawia też błonnik, w które bogate jest mango – przyspiesza on pasaż treści pokarmowych w układzie trawiennym. Samo mango ma sporo cukru, ale właśnie dzięki temu, że w lassi występuje w towarzystwie jogurtu, całość ma niższy indeks glikemiczny, syci na długo i zapobiega skokom stężenia glukozy we krwi. No i tajemnica soli: według niektórych indyjskich przepisów lassi zawiera również jej szczyptę – to świetny patent na uzupełnianie poziomu minerałów, kiedy w upalne dni (lub po ciężkim treningu!) tracimy je wraz z potem.
Nie wybierasz się do Indii i chcesz przygotować mango lassi w domu? Nic prostszego. Dzięki dziesiątkom mango lassi, których przygotowywanie obserwowałam w Indiach, opracowałam recepturę łatwą do zastosowania w polskich warunkach. Smakuje jak w Azji!
Przepis jest naprawdę prosty. Do zrobienia mango lassi potrzebujesz jednego mango (lub dwóch, jeśli chcesz przygotować jego większą ilość lub lubisz bardziej intensywne smaki), najlepiej dojrzałego, 100 ml zimnej wody mineralnej i 200 ml jogurtu naturalnego. Mango obierasz, usuwasz pestkę, a miąższ kroisz na niewielkie kawałki. Wrzucasz wszystko do wysokiego naczynia, wlewasz jogurt i wodę i miksujesz. Sukces tkwi w szczegółach, więc teraz uwaga: dodaj dużą szczyptę mielonego kardamonu, który nada koktajlowi charakterystyczny smak, a jeśli mango nie jest zbyt dojrzałe – także łyżkę miodu albo syropu klonowego do posłodzenia. I już możesz cieszyć się odżywczym podwieczorkiem lub drugim śniadaniem o niesamowitym smaku. Albo dietetycznym deserem – na zdrowie!