Uwielbiam leniwe, niespieszne, długie weekendowe śniadania. W towarzystwie domowników lub przyjaciół-rannych ptaszków, czasem jeszcze w piżamie, a zawsze z dużym dzbankiem kawy lub naparu z ulubionych ziół. I często na słodko, bo w końcu kiedy, jeśli nie w weekend, mogę dać sobie dyspensę i… czas na placki i placuszki, naleśniki i babeczki? To ważne nawet w przypadku moich ulubionych pankejków i muffinek z matchą, których przygotowanie zajmuje mi tylko kilka chwil. Bo są tak pyszne, że czasem trzeba zrobić kolejną partię!
Nie mogłam się zdecydować, które z tych śniadań lubię bardziej, więc dziś pokazuję wam nie jeden, a dwa przepisy na słodkości z japońską sproszkowaną zieloną herbatą. O jej wartościach prozdrowotnych nie muszę chyba nikogo przekonywać – jako potężny antyoksydant jest znana na całym świecie. Zawiera katechiny, które działają antywirusowo i przeciwbakteryjnie, a dodatkowo zmniejszają ryzyko rozwoju miażdżycy i obniżają poziom glukozy we krwi. No i ma piękny, jasnozielony kolor. Dobrze zacząć z nią dzień; w dni powszednie poranki witam popijając napar z matchy, a w weekendy – delektując się nią na słodko. Zatem wyskakujemy z łóżka i pędzimy do kuchni!
Zacznijmy od optymistycznych, zielonych placuszków z matchą. Do ich przygotowania potrzebujecie szklanki-półtorej mleka (może być roślinne), jednego jajka, trzech łyżek oleju, łyżki matchy oraz dwóch szklanek mąki – ja mieszam ryżową i jaglaną, ale świetnie nada się też zwykła pszenna, a moja przyjaciółka eksperymentowała nawet z domową mąką gryczaną, powstałą ze zmielenia gryczanej kaszy, i podawała placuszki w wersji wytrawnej, z wędzonym łososiem i kwaśną śmietaną. W mojej wersji możecie też dodać według uznania cukru do smaku. Wszystkie składniki placuszków mieszam mikserem, aż powstanie dość gęsta, jednolita masa, cięższa niż w przypadku ciasta naleśnikowego. Nakładam ją w małych porcjach łyżką na suchą, gorącą patelnię i smażę je przez minutę do dwóch po obu stronach. Powstają malutkie, okrągłe placuszki o konsystencji biszkopta, które najlepiej smakują z miodem, ponieważ same nie są zbyt słodkie (choć to oczywiście zależy od ilości dodanego cukru!).
Wolisz coś wyraźnie słodszego i masz odrobinę więcej czasu? Upiecz śniadaniowe babeczki z matchą. Tu dobra rada: najpierw nastaw piekarnik na 200 stopni – jemu nagrzanie się zajmie więcej czasu niż tobie przygotowanie ciasta! Weź trzy dojrzałe banany, dwa jajka, nieco ponad pół szklanki mąki orkiszowej i nieco ponad jedną trzecią szklanki oleju (jak to u mnie – wszystko na oko!), łyżkę matchy, łyżeczkę proszku do pieczenia i pół łyżeczki sody. Obrane banany rozgnieć widelcem, a w misce zmiksuj jajka, olej i wszystkie składniki sypkie. Dorzuć bananową papkę i wymieszaj ją dobrze z ciastem, a potem gotową masę przełóż do dziesięciu-dwunastu muffinkowych foremek. Jeśli piekarnik jest już rozgrzany, włóż blachę z foremkami do środka i… poczekaj 20 minut z poranną gazetą. Tyle! Po kwadransie warto sprawdzić patyczkiem, czy babeczki są już gotowe – w zależności od piekarnika i wyjściowej temperatury wykorzystanych do ciasta składników czas pieczenia może skrócić się nieco lub wydłużyć.
Babeczki z matchą najlepiej smakują z sokiem owocowym, syropem lub konfiturą z egzotycznych owoców, ale także z serkiem waniliowym i kardamonem lub miodem o wyrazistym, ostrym smaku. I zieloną herbatą – oraz w dobrym towarzystwie, oczywiście!
No musicie przyznać: taka śniadaniowa uczta karmi także ducha. Niby gotowanie, ale jest czas i na lekturę, i pogawędki z bliskimi – a wszystko w klimacie zen. Tak właśnie powinno być w weekend!