Od początku moich podróży po Azji najbardziej lubiłam udawać się do miejsc, gdzie w spokoju mogłam podziwiać azjatycka przyrodę i zobaczyć azjatyckie zwierzęta na wolności. Widziałam orangutany, słonie, tapiry, różnorodne ptaki i owady ale nigdy nie udało mi się zobaczyć tygrysa, chociaż tygrys to typowy mieszkaniec Azji – Azja jest jego ojczyzną. Największa dzika populacja żyje w Indiach, a w niektórych stanach Indii tygrysy są uważane za zwierzęta święte.
Jeszcze 150 lat temu było ich w Azji sporo – oprócz Indii tygrys mieszkał w Bangladeszu, Indonezji, Malezji czy Tajlandii. Niestety, dziś na wolności żyje mniej niż 4 tysiące tygrysów. To 3% populacji, która kiedyś zamieszkiwała te tereny. Spośród 9 podgatunków tygrysa do 2020 roku przetrwało tylko 5. Przeczytajcie to raz jeszcze – do XXI wieku przetrwało mniej niż 4 tysiące tygrysów! I według ekspertów mamy tylko 10 lat aby uratować ten gatunek przed całkowitym wyginięciem.
Zanim zdaliśmy sobie sprawę, że populacja tygrysa maleje był on zwierzęciem, które zabijało się dla sportu. Popularne były wycieczki do Azji by wziąć udział w polowaniach. Dziś nie wolno polować na tygrysa, ale zakaz ten wprowadzono zbyt późno bo 1971 roku i nadal nie ma skutecznych sposobów aby ograniczyć kłusownictwo. A dopiero w 1986 roku tygrys został uznany jako gatunek zagrożony.
Smutna prawda jest taka, że wszyscy w jakimś stopniu przyczyniamy się do drastycznego zmniejszania populacji tygrysa. Przede wszystkim odpowiada za to rabunkowa gospodarka dużych producentów – wycinanie lasów i zamienianie ich na pola uprawne lub pod fabryki, co powoduje jego wymarcie. Na przykład na Sumatrze gdzie wycina się dżunglę pod uprawę palm do produkcji oleju palmowego (sprawdźcie czy macie produkty z tym składnikiem w domu!) populacja tygrysa spadła drastycznie i jest już nie do odtworzenia.
Istotnym zagrożeniem jest nadal kłusownictwo. Czy wiecie, że na świecie nadal są ludzie którzy chcą mieć skórę tygrysa na podłodze w salonie lub jego kieł na biurku? Skóra z tygrysa bengalskiego, tego najpiękniejszego na czarnym rynku osiąga zawrotną cenę 60 tys. Euro i nadal są chętni. Okropne, prawda?
Nadal sporym zagrożeniem jest też stosowanie sproszkowanych kości tygrysa w naturalnej medycynie. Pomimo iż Światowa Federacja Stowarzyszeń Medycyny Chińskiej szeroko informowała, iż nie ma dowodów na skuteczność preparatów z tygrysa, to nadal wiara w jego moc jest wielka. I pomimo, iż w 1993 roku rząd chiński zakazał stosowania specyfików z tygrysa to całkiem niedawno uchylił tę decyzję. Władze Chin zdecydowały, iż można stosować kości tygrysa o ile pochodzą od tygrysa z hodowli. Jednak trudno jest monitorować pochodzenie tygrysa, a wiemy, że istnieją zorganizowane gangi, które zabijają zwierzęta na wolności i przemycają części ciała tygrysa do producentów leków. Czy pamiętacie historię o tygrysach uratowanych przez Poznańskie Zoo ? Dziś wiemy, że te tygrysy jechały na pewną śmierć. Były to tygrysy z hodowli, a odbiorca czekał właśnie na ich kości.
O ciemnej stronie azjatyckiej turystyki, która traktuje przedmiotowo dzikie zwierzęta, w tym tygrysy możecie poczytać we wcześniejszym moim wpisie. Tygrysy są przetrzymywane w tzw. “schroniskach” gdzie turyści mogą robić sobie z nimi zdjęcia. Żyją jako niewolnicy przemysłu turystycznego – wcześniej zabrane matce, trzymane w skandalicznych warunkach, faszerowane lekami uspokajanymi i wypuszczane do turystów, którzy z uśmiechem robią sobie z nimi selfie i potem publikują na social mediach. Tak wiele osób nie wie, że przyczynia się do ginięcia tygrysów jednym zdjęciem.
Dlatego tak bardzo spodobała mi się akcja Instagrama. Instagram ogłosił, że dodaje ostrzeżenia dotyczące treści do selfie, które zawierają dzikie zwierzęta, np. tygrysy. Angielski hasztag “selfie z tygrysem” jest przez Instagrama monitorowany, a kiedy go wyszukujesz pojawia się komunikat edukacyjny co się za takim selfie naprawdę kryje. Z reguły pojawia się ostrzeżenie, które brzmi: „Szukasz hashtagu, który może być powiązany z postami, które zachęcają do szkodliwych zachowań w stosunku do zwierząt lub środowiska naturalnego”. Podobną akcję przeprowadza też Tinder bo okazuje się, że selfie z dzikimi zwierzętami jest na Tinderze dość modne.
Na razie Tinder i Instagram nie usuwają selfie ale Instagram zaczął usuwać obrazy przedstawiające znęcanie się nad zwierzętami lub sprzedaż zagrożonych zwierząt i współpracuje z organizacjami, w tym World Wildlife Fund (WWF) i TRAFFIC w zakresie egzekwowania prawa.
Smutne jest to jak my ludzie nie szanujemy przyrody, jak ją eksploatujemy i jak zawładnęliśmy życiem zwierząt. Nie tylko w Azji.